Włoskie wakacje

Mówią, że najpiękniejszy uśmiech ma ten, który wiele wycierpiał.

(ksiądz Jan Twardowski)

Radości nie było końca. Francesco już z daleka krzyczał, że nie mamy się czego bać.
- Jestem zdrowy. Przebadałem się! – biegł w naszym kierunku z otwartymi ramionami.
- Ale my nie! – zrobiło mi się głupio. Nie wiedziałam, jak się zachować. Stanęłam jak wryta. Po raz pierwszy poczułam się nieodpowiedzialna, że nie zrobiłam testu, mimo iż zdawałam sobie sprawę, że jednego dnia test może wyjść pozytywny, a drugiego negatywny.
- Nic nie szkodzi – cieszył się jak dziecko. - Najważniejsze, że my przeszliśmy badania. U was w Niemczech nie jest aż tak strasznie jak u nas – mówił, ściskając nas z całych sił.
- A co tam z wirusem – jego żona machnęła ręką. - Dzieci chyba też mogę wyściskać – z matczyną miłością spojrzała na moje wielkie już pociechy i zaczęła tulić jak największy skarb. Na końcu do przytulań dołączyła Antonella.

Było to najdłuższe i najczulsze przywitanie, jakie przeżyłam od lat. Spragnieni swego widoku i uścisków nie mogliśmy przestać, chcąc nadrobić wielomiesięczne zaległości. Żadna rozmowa telefoniczna, wideo, sms nie zastąpią tego, czego człowiek potrzebuje najbardziej. Bliskości drugiego człowieka i dotyku. Wspólnie spędzonego czasu i rozmowy przy kawie, która we włoskim wydaniu poprzedzona jest stołem pełnym jedzenia.

Dla Włochów, narodu wyjątkowo rodzinnego i pełnego uczuć, czas kwarantanny był najtrudniejszym okresem, jakiego mogli doświadczyć. Bardziej niż brak pomocy ze strony państwa (o wsparciu, jakie w tym czasie otrzymali Niemcy, mogli tylko pomarzyć, a ponad 60 proc. społeczeństwa, nie mając za co żyć, sięgnęło po oszczędności) dokuczała im izolacja i brak kontaktu z najbliższymi.

Nasze włoskie urlopowe miasteczko, malownicza nadmorska miejscowość, mimo iż znajduje się w niewielkiej odległości od epicentrum wirusa, miało wiele szczęścia. Od marca do końca maja nie zmarła w nim ani jedna osoba, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Normalnie ktoś zawsze umierał. Tym razem stał się cud.

Długo zastanawialiśmy się, jaka była tego przyczyna. Zapewne nie bez znaczenia było wyspiarskie położenie miasteczka, przez co – zaraz po ogłoszeniu epidemii – zostało ono odcięte od świata, a wszyscy mieszkańcy poddali się testom na koronę. Zamknięto nie tylko szkoły, ale też ograniczono do niezbędnego minimum wstęp do domu opieki dla seniorów. Zachowano też wszelkie możliwe środki ostrożności, zdezynfekowano ulice, klatki schodowe, sklepy, powierzchnie komercyjne.

W czasie kwarantanny we Włoszech ciała wszystkich zmarłych, nie tylko tych z koronawirusem, poddawane były od zaraz kremacji w celu uniknięcia rozprzestrzeniania się morowego powietrza. Stało to w bolesnej sprzeczności z włoską tradycją, gdzie ostatnie pożegnanie bliskiej osoby jest niezwykle ważne, podobnie jak i same uroczystości pogrzebowe. Nie do przyjęcia jest pozostawienie umierającego samemu sobie, bez oddania mu później należnego hołdu godnym pochówkiem. Jest to po prostu niemożliwe. Jednak, za przyczyną pandemii, niemożliwe stało się we Włoszech możliwe. Odwiedziny u seniorów w domach opieki i rodzinne pogrzeby zostały zabronione. Żartowaliśmy więc, że starsi mieszkańcy naszego miasteczka postanowili wstrzymać się z umieraniem do czasu, gdy będą mogli pożegnać się z najbliższymi.

Mimo że nasze miasteczko nieszczęścia ominęły, to włoskie media rozpowszechniały zdjęcia setek trumien, siejąc ogólny niepokój. Tymczasem liczba zgonów, jak oświadczyli nasi znajomi, była w tym czasie taka sama jak w latach poprzednich. Podobnie zresztą rzecz miała się w Polsce, co podał GUS. O ile więc wirus fizycznie nie dotknął nikogo z moich południowych znajomych ani też ich znajomych, to psychicznie odcisnął ogromne piętno na całym włoskim społeczeństwie.

Wchodząc do salonu kosmetycznego, miałam uczucie, że to oddział intensywnej terapii. Już na progu asystentka prawie mnie rozebrała, odkaziła i wręczyła wszystko jednorazowe: płaszcz, buty, a nawet maseczkę, bo na mojej mógłby przecież siedzieć wirus. Także przestrzeganie zasad higieny i środków ostrożności podczas wizyty w restauracji przerosło moje najśmielsze wyobrażenia. O ile obowiązkowa dezynfekcja rąk przed wejściem i stolika przed zajęciem miejsca były podobne jak w Niemczech, to już jednorazowe karty menu, wszystkie przyprawy łącznie z olejem, solą, pieprzem, octem czy majonezem w saszetkach i chleb w oddzielnych torebkach, zrobiły na mnie ogromne wrażenie.

Kelnerka – bo oczywiście temat korony dominował przy każdej okazji – wyznała, że była tak spanikowana, że przez trzy miesiące nie wychodziła z domu. Codziennie bała się, że umrze. Podobnie nasi sąsiedzi, młodzi duchem osiemdziesięciolatkowie, którzy nie tylko przez cały okres kwarantanny nie opuścili domu, ale nie widzieli też nikogo z rodziny.

Byłam pierwszą osobą, z którą się zobaczyli po paru miesiącach. Przed wejściem ściągnęłam buty i obowiązkowo zdezynfekowałam ręce podanym przez nich płynem. Siedzieliśmy w maseczkach, zachowując wymaganą odległość, z trudem rozmawiając przez zasłonięte usta. Ich siwe włosy stały się jeszcze bardziej siwe niż wcześniej, a oczy całkowicie straciły blask. Cieszyłam się, że ich widzę, a jednocześnie smuciłam, że tak to przeżyli. Po raz pierwszy nie rzuciliśmy się sobie w objęcia, nie wyściskaliśmy się, nie śmialiśmy się.

Gdy wychodziłam, sąsiadka z daleka pomachała mi ręką i posłała całusy, a sąsiad odsunął maseczkę i uśmiechnął się. Był to najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam od lat – jak napisał ksiądz Twardowski: „najpiękniejszy uśmiech ma ten, który wiele wycierpiał”.





Aldona Likus-Cannon

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

 

Polityka cookies

Przeglądarki internetowe domyślnie dopuszczają umieszczanie plików „cookies/ciasteczek”, czyli informacji zapisywanych na urządzeniach „komputerowych” użytkowników.

Ustawienia przeglądarek internetowych mogą zostać zmienione tak, aby blokować automatyczną obsługę plików „cookies/ciasteczek” lub informować o próbach ich każdorazowego przesłania do urządzenia wykorzystywanego przez użytkownika. W celu skonfigurowania opcji swojego urządzenia w zakresie wyrażenia zgody na zapisywanie plików cookies oraz określenia zakresu zapisywanych cookies możesz zmienić ustawienia wykorzystywanej przez Ciebie przeglądarki internetowej. O zarządzaniu plikami Cookies w poszczególnych przeglądarkach można znaleźć informacje na stronach:
•    Internet Explorer: http://support.microsoft.com/kb/196955/pl
•    Firefox: http://support.mozilla.org/pl/kb/ciasteczka
•    Chrome: http://support.google.com/chrome/bin/answer.py?hl=pl&answer=95647
•    Opera: http://help.opera.com/Linux/12.10/pl/cookies.html
•    Safari: http://support.apple.com/kb/HT1677?viewlocale=pl_PL&locale=pl_PL
W ramach naszych stron i serwisów internetowych wykorzystujemy następujące rodzaje plików cookies:
a)    pliki cookies przechowujące identyfikator sesji, który jest niezbędny do przechowania informacji o fakcie bycia zalogowanym w serwisie lub wypełnienia formularza;
b)    count – cookie służące do zliczania ilości odwiedzin na stronie;
c)    NID, PREF – Google Maps dostarczający interaktywne rozwiązania w zakresie map, które umożliwia podmiotom publikującym treści na dołączanie do ich stron dopasowanych do sytuacji interaktywnych map,
d)    Cookie Google Analytics;
e)    cookie dotyczące ustawień okna przeglądarki;

W przypadku, gdy użytkownik nie dokonana zmiany domyślnych ustawień przeglądarki internetowej w zakresie ustawień cookies, pliki te będą zamieszczone w urządzeniu końcowym użytkownika. Wyłączenie lub zmiana domyślnych ustawień plików cookies może spowodować utrudnienia w korzystaniu z niektórych naszych stron i serwisów internetowych.