ARENA ożywa latem
Amfiteatr w Weronie jest nie tylko martwym zabytkiem. Arie operowe rozbrzmiewające wśród antycznych murów tworzą niesamowite wrażenie.
Gdy wchodzimy na plac Piazza Bra (z niemieckiego breit – rozległy) wita nas Arena, jeden z największych amfiteatrów na świecie, starszy od Koloseum w Rzymie. Wybudowano go za czasów panowania cesarza Augusta w I wieku naszej ery poza murami rzymskiego miasta. Gromadził wówczas 30 tysięcy widzów, otaczała go 32-metrowa ściana (jej obwód liczył ponad 470 metrów) z trzema rzędami łuków (dziś są tylko dwa). Niestety, runęła podczas katastrofalnego trzęsienia ziemi w 1117 roku (zachował się tylko fragment), a mieszkańcy zaczęli stąd wybierać marmurowe bloki do odbudowy domów i kościołów. W średniowieczu pod łukami Areny gnieździły się prostytutki, plac był wysypiskiem śmieci. Marmurową widownię odbudowano na przełomie XVI i XVII wieku. Niegdyś na scenie amfiteatru rozgrywano turnieje, walki gladiatorów, wystawiano antyczne sztuki. Dziś także się tutaj sporo dzieje. Najważnieszą imprezą jest znany i ceniony przez melomanów festiwal operowy, który w tym roku zorganizowany zostanie już po raz 97.
Festiwal zainaugurowano w 1913 roku wystawieniem „Aidy” Giuseppe Verdiego. Od tej pory tę słynną operę wystawiono w Weronie 43 razy i obejrzało ją ponad 6 milionów widzów. W ramach festiwalu w amfitetarze pojawiali się m.in. Maria Callas, Placido Domingo, José Carreras, Luciano Pavarotti. Nic więc dziwnego, że to jedna z bardziej znaczących w świecie imprez muzycznych. O miejsca trzeba się starać wcześniej, a ceny biletów zależą od dnia tygodnia, w którym odbywają się przedstawienia oraz od miejsca (parter czy galeria). Ceny wahają się od 23 do 198 €. Bilety na najbardziej atrakcyjne przedstawienia są wysprzedane dużo wcześniej. Pamiętajmy również, że w trakcie sezonu letniego, a zarazem festiwalowego, musimy liczyć się z problemami ze znalezieniem noclegu w Weronie i okolicach. Jeśli więc chcemy zaplanować pobyt w Weronie i zobaczyć spektakl w amifiteatrze, o rezerwacji miejsc powinniśmy pomyśleć już teraz. Informacje na temat festiwalu, w tym szczegółowy repertuar, można znaleźć na stronie internetowej przygotowanej przez organizatora festiwalu, czyli Fundację Arena die Verona (www.arena.it). Tuż przed wieczornymi koncertami ulicą Mazzini przechadzają się eleganckie panie (choć jest środek lata to miewają na sobie futra!) i panowie, w oczekiwaniu na początek spektaklu. VIP-y wchodzą przez główne wejście i zasiadają w pluszowych fotelach. Ci, którzy kupili najtańsze bilety, będą szturmować kamienne schody, by zająć na nich jak najlepsze miejsca (radzę przynieść poduszki i kocyki), wyciągać z plecaków kanapki i makaronowe sałatki, pizzę, urządzając sobie przedoperowy piknik.
Do pamiątkowych zdjęć na tle amiteatru namawiają przebrani za legionistów rzymskich lub gladiatorów mężczyźni. Mimowie zastygają w dziwacznych pozach i ożywiają się na chwilę po rzuceniu monety, można wpaść prosto w czarcie ramiona albo schronić się w anielskich skrzydłach.
Werona to miasto owładnięte legendą Romea i Julii, a to za sprawą Szekspira, który właśnie w Weronie umieścił swoją opowieść o nieszczęsnych kochankach. Nie poczują się zawiedzeni niepoprawni romantycy poszukujący w Weronie śladów rodzin Capulettich i Montecchich, a spacer w otoczeniu ciekawej architektury dostarczy im wielu wrażeń.
Zajrzyjmy koniecznie na Via Cappello 23. Szeroką bramę, prowadzącą na dziedziniec kamienicy, oblepiają setki karteczek z miłosnymi wyznaniami. To taki międzynarodowy kolaż z kolorowych papierków, na których słowo „kocham cię” powtarza się w różnych językach świata. Na murze praktycznie nie ma wolnego miejsca. Niektórzy zapisują miłosne wyznania wprost na ścianie, inni rysują serca przebite strzałą i przyklejają w wybranym miejscu. Mały dziedziniec jak zawsze zatłoczony jest do granic możliwości. Przy posągu Julii kolejka do pamiątkowego zdjęcia. Na dobrą wróżbę warto pogłaskać pierś Giulietty. Wypolerowany przez tysiące rąk jej tors połyskuje z daleka. Uwagę wszystkich skupia miejsce słynnych scen balkonowych – balkon Giulietty. Zaskakuje małymi rozmiarami i skromną sztukaterią, poraża siłą swojej legendy. Wiara w cudowne działanie tego miejsca sprawia, że tłoczą się na nim zakochane dziewczyny i chłopcy, marzący o „miłości aż po grób”.
Opuszczam „świątynię miłości” i trasą, jaką przed wiekami Romeo zmierzał do Julii, przechodzę przez gwarny Piazza delle Erbe, przeciskając się między zaparkowanymi rzędami rowerów i straganami z pamiątkami. Na staromiejskim placu jest na co popatrzeć. Zachwycają urodą barokowe i renesansowe pałace, gotyckie wieże. Plac jest bardzo malowniczy i bogaty w architektoniczne detale, np. mała kolumna zwieńczona iglicą to tabernakulum z XV wieku, albo, jak kto woli, gotycka kamienna latarnia, szesnastowieczny edukuł to miejsce nadawania urzędów publicznych lub wyśmiewania nieuczciwych kupców. Pośrodku placu zwraca uwagę fontanna zwana Madonną Werony. Z góry na plac spogląda figura rzymskiej bogini, a z głów zdobiących trzon fontanny tryska woda do ozdobnej misy. Jeśli mamy chwilę, wybierzmy się na wieżę Lamberi (Torre dei Lamberti) przy Piazza dei Signorii, na którą można się dostać korzystając z 368 stopni lub windy. Roztacza się stamtąd niesamowity widok na całe miasto.
Sebastian Wieczorek