Poczciwa ciotka Ju
Samolot z tradycjami
To jeden z najciekawszych latających zabytków świata techniki. Wszędzie, gdzie się pojawi, budzi podziw – czasami nawet wstrzymuje ruch lotniczy, gdyż zarówno piloci, jak i pasażerowie nie mogą oderwać od niego wzroku. Miejmy nadzieję, że słynny zabytkowy samolot pasażerski Junkers JU-52/3m – nazywany potocznie „Ciotką Ju”, wykonany z charakterystycznej falistej blachy aluminiowej – już wkrótce ponownie pojawi się na niebie Europy odbywając nostalgiczne podróże
Trzysilnikowy JU-52/3m miał swój debiut w kwietniu 1932 roku. Natychmiast został okrzyknięty bezpiecznym, solidnym oraz ekonomicznym środkiem transportu. Ponieważ w tym czasie Lufthansa znacznie rozszerzała swą działalność, samolot ten stał się podstawą jej floty powietrznej. Był również jednym z najbardziej znanych w tym czasie samolotów transportowych w Europie i bez wątpienia modelem produkowanym w największej liczbie. Mógł przewozić do 17 pasażerów lub 3 tony ładunku na dystansie ponad 1000 km, z prędkością przelotową 150 mil na godzinę, zużywając 420 litrów paliwa na godzinę lotu. Potrafił wystartować i wylądować na każdym ówczesnym lotnisku trawiastym. Miał trzy amerykańskie sześciusetkonne silniki Pratt & Whitney Hornet, które później były produkowane na licencji BMW. Do 1936 roku JU-52/3m obsługiwały 85% wszystkich lotów niemieckiej Lufthansy. W 1939 roku z całej floty Lufthansy, w której skład wchodziło 151 samolotów, 71 stanowiły JU-52/3m nazywane pieszczotliwie „Tante Ju” (Ciotka Ju).
W 1984 roku ówczesny Dyrektor Generalny Lufthansy oświadczył, że narodowy niemiecki przewoźnik potrzebuje „samolotu z tradycjami” (Tradizionsflugzeug) – maszyny, która reprezentowałaby niemiecką jakość wykonania oraz niezawodność. W związku z tym zlecił Działowi Technicznemu Lufthansy znalezienie odpowiedniego Junkersa JU-52/3m. W tym czasie na rynku dostępnych było jeszcze kilka takich samolotów. dyrektor dowiedział się, że odnaleziony w Stanach Zjednoczonych Ju-52 był oryginalnym samolotem Lufthansy, zadecydował, że należy kupić właśnie ten samolot i sprowadzić go do Niemiec. Załoga potrzebowała aż 16 dni na przelot przez Atlantyk, szlakiem nad Kanadą, Grenlandią, Islandią i Szkocją, z wieloma międzylądowaniami. Samolot o znakach rejestracyjnych D-AQUI wylądował w Hamburgu 28 grudnia 1984 r. i poddany został generalnemu remontowi, podczas którego dostosowano go do obecnie wymaganych standardów bezpieczeństwa. Swój pierwszy lot po długiej przerwie odbył w 1986 roku. Gdy rozpoczęto eksploatację „Ciotki Ju”, oczekiwania związane z projektem nie były zbyt wielkie. Według pierwotnych planów loty miały odbywać się jedynie w weekendy. Bardzo szybko okazało się jednak, że oferta cieszy się u turystów ogromnym powodzeniem, postanowiono zatem rozszerzyć pakiet lotów Junkersa na pozostałe dni tygodnia. Wraz z rosnącym zainteresowaniem konieczne okazało się opracowanie programu letniego, który byłby odpowiedzią na popyt klientów indywidualnych, firm, a także pozwalał na uczestnictwo w pokazach lotniczych. W rezultacie samolot pokonywał duże odległości, latając często do odległych miejscowości. Powstał więc pomysł sprzedawania miejsc pasażerskich na długie trasy, oferując podróż jak za dawnych czasów. Opłaty z lotów pozwoliły na pokrycie podstawowych kosztów. Zaoferowano zatem wszystkim chętnym możliwość podróży po kraju zabytkowym samolotem, a nie tylko krótkiego przelotu nad lotniskiem. Te nostalgiczne podróże były oferowane w jedną stronę, podróż powrotna odbywała się już regularnymi lotami Lufthansy (lub na odwrót). W ciągu ostatnich kilku lat JU-52/3m z dużym sukcesem latał w ten sposób na wielu europejskich trasach, zawsze z kompletem pasażerów na pokładzie. Sukces tego pomysłu doprowadził do powstania oferty turystycznej, w której „Ciotka Ju” stała się głównym elementem turystyki nostalgicznej. Pasażerowie podróżują samolotem w stylu art deco z lat trzydziestych, następnie odbierani są przez równie zabytkowy autobus, który zabiera ich na przejażdżkę po okolicy. Niektóre z tych wycieczek trwają nawet kilka dni, a pasażerowie zatrzymują się na nocleg w ekskluzywnych hotelach.
Odkąd legendarna „Ciotka Ju” zaczęła swoje nowe życie jako „samolot z tradycją”, jej załoga przeżyła wiele zaskakujących zdarzeń, o których do dziś opowiadane są anegdoty. Gdziekolwiek nie wyląduje, ludzie zatrzymują się, by dokładnie się jej przyjrzeć. Samolot wciąż budzi żywe zainteresowanie. Gdy w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych latał po Niemczech, przyciągał tłumy na lokalne lotniska prowincjonalnych miast, a u wielu starszych osób wywoływał osobiste wspomnienia związane z legendarnym Ju-52. Gdy pewnego dnia samolot wylądował w Dessau, mieście, gdzie znajdowała się kiedyś fabryka samolotów Junkers, załoga widziała wśród widzów wiele osób ocierających łzy ze wzruszenia. Inna anegdota mówi, że podczas wizyty na lotnisku Heathrow w Londynie pojawił się problem logistyczny. Jest to największe lotnisko w Europie, obsługujące dziennie setki odrzutowców. Wszystkie one tankowane są naftą, a ponieważ na komercyjnych trasach nie latają już samoloty z silnikami tłokowymi (takimi jak Junkers), na lotnisku Heathrow w Londynie nie można było zatankować Avgasu, czyli 100-oktanowej benzyny lotniczej. Aby rozwiązać ten problem, „Ciotka Ju” musiała polecieć na lotnisko w Biggin Hill w Londynie, tam zatankować paliwo i powrócić na Heathrow. Podczas podróży po Stanach Zjednoczonych w 1990 roku Junkers regularnie powodował korki na drogach kołowania do pasów startowych. Nie dlatego, że był za wolny, ale dlatego, że wszystkie duże samoloty czekające w kolejce na start zatrzymywały się, ponieważ piloci chcieli dobrze przyjrzeć się historycznej maszynie. Informowali także pasażerów, że mają okazję zobaczyć za oknami wehikuł czasu. Jeden z kapitanów tłumaczył, że nazwa Junkers pochodzi od nazwiska konstruktora samolotu, a nie od angielskiego słowa Junk – czyli złom. W swoich podróżach po świecie „Ciotka Ju” zawitała także do Polski. Była częstym bywalcem na niebie Monachium i Bawarii.
Niestety w tym sezonie ze względu na epidemię COVID-19 wszystkie loty z pasażerami zostały zawieszone. W ubiegłym sezonie ceny za krótki lot wycieczkowy zaczynały się od 60 euro.
Sebastian Wieczorek