Ciało, pamięć i tykająca bomba
Upływający czas najlepiej zauważa się po sprawności ciała i umysłu.
Ciało
Z biegiem lat wydolność organizmu się zmniejsza i choćby nie wiem co, zużywa się on i już. Oczywiście są sposoby, by proces ten powstrzymywać, zwalniać, lecz nie wszyscy są skorzy do takich poświęceń lub po prostu nie mają już na to zdrowia. Nawet niedawno prezentowaliśmy na łamach Mojego Miasta dziarskiego siedemdziesięciolatka z powodzeniem trenującego niezwykle wymagającą koreańską sztukę walki taekwondo. Tak, tylko że wokół ani widu, ani słychu o podobnym przypadku. Bo to fenomen, wyjątek.
Ja tam jestem „normalny” (z góry zastrzegam, że to samoocena, bo żona tak nie uważa i jest to temat na oddzielny felieton). Prowadzę normalny tryb życia, lubię dobrze zjeść spłukując to piwkiem, zaliczyć popołudniową drzemkę, a spacerów nie uznaję wcale, będąc przekonanym – jak mawiała niestety już nieżyjąca koleżanka – że chodzenie bez sensu nie ma sensu. Aha, aktywność sportową zakończyłem na lekcjach „wuefu” w szkole średniej, chociaż kilka lat temu o sport się otarłem, bo kupiłem sobie hantle. Synek za to jest świetnym tenisistą i to mi zupełnie wystarcza.
Ostatnio coś mnie podkusiło, by przetestować sprawność swego ciała. Nie bardzo wiedziałem jak to zrobić domowym sposobem, gdy przypomniała mi się leciwa już mocno metoda „na umywalkę”. Według niej, starość zaczyna się wtedy, gdy już nie możesz umyć w tejże umywalce nóg. Rozpocząłem prawą. Zarzucić jakoś się udało, opłukać też, ale do zdjęcia potrzebny był już sąsiad, bo żona, wraz z obecną na moje nieszczęście znajomą (ta to miała ubaw!) nie dały rady mi pomóc. Lewa pozostała nieumyta. Tym to sposobem starość zapukała do mych drzwi.
Ciało
Podobnie jak ciało, z biegiem czasu zaczyna pod czaszką szwankować też nasz komputer. Zauważyłem to po – jak je nazwałem – „pustych przebiegach”. Idę po coś, dochodzę i nie wiem, dlaczego w tym miejscu się znalazłem. Z przeszłością, czasem minionym, też nie jest najlepiej. Wymazały mi się z pamięci całe dziesięciolecia. Pamiętam, gdzie wtedy mieszkałem, gdzie pracowałem, ale poza tym niewiele, biała plama. Czyżby był to okres stracony, jeżeli nic po nim w pamięci nie pozostało? Z drugiej zaś strony nie raz już słyszałem, że na życie składają się zakodowane w świadomości migawki, chwile, obrazy… tak jak w tej piosence naszych raperów pt. „Chwile ulotne”.
Życie nasze składa się z krótkich momentów Cudownych chwil, czy przykrych incydentów
Potwierdza to też piękna historia, jaka przydarzyła mi się ostatnio, gdy to mojej 93-letniej Mamie pokazywałem przedwojenne zdjęcia. Mama, która niestety już mnie nie poznaje i za każdym razem muszę jej się przedstawiać, rozpoznała na jednym ze zdjęć, po prawie 80 latach, jej pierwszego chłopaka, krzycząc: – ooo, Zbyszek! Dodała też nazwisko, które ze względu na RODO przemilczam.
Jest jeszcze jeden, szczególny gatunek pamięci. To pamięć wybiórcza. Po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku zapadło na tę „chorobę” sporo osób. Tak jakby wcześniej, za komuny i w stanie wojennym, ich nie było. A przecież byli, żyli, działali… pesel nie kłamie. Dotyczy to także emigracyjnego podwórka, z miejscowymi „prominentami”, skrzętnie przemilczającymi wstydliwe fragmenty swojej przeszłości. To tykająca bomba, która i tak prędzej czy później rozerwie się każdemu z nich w rękach.
Bogdan Żurek