Hindenburg – Tannenberg – Pomnik
Propaganda - część 2
Ludendorff był osobowością arogancką i drażliwą, stąd, gdy typowano dowódcę 8. Armii, by uniknąć problemów szukano odpowiedniego dlań partnera. Hindenburg słynął z opanowania, miał stosowną szarżę, ale i posturę wzbudzającą respekt bez słów. To, że dotychczasowe osiągnięcia stricte wojskowe generała nie były imponujące, okazało się kwestią drugorzędną, jego rola winna się była bowiem ograniczyć do zapewnienia swobody działania utalentowanemu podwładnemu.
I tak oto stworzono tandem, o którym w przyszłości, z okazji poświęcenia pomnika Tannenbergu, proboszcz z Königsbergu (Królewiec) związany z I. Okręgiem Korpusu Armijnego Prusy Wschodnie pisał: „Nazwiska Hindenburga i Ludendorffa będą żyły w historii naszego narodu przekazywane z pokolenia na pokolenie”. Tymczasem jeden z podwładnych Hindenburga, kapitan artylerii, tak oto ujął w słowa niewielkie oczekiwania, jakie wiązano z osobą nowego wodza: „to żyjące zwłoki, odgrzebany emeryt, który wcześniej stał na czele IV. Korpusu. Jakie ma oprócz tego zasługi, nie mam pojęcia”.
Jednak w oczach przełożonych Hindenburg nie uchodził za głupca. W roku 1903 rozważano jego kandydaturę na stanowisko szefa sztabu, w 1909 był brany pod uwagę jako pruski minister wojny, a na dwa lata przed wybuchem światowego konfliktu jako dowódca armii – i to choć nie grzeszył kreatywnością, bowiem poprzestawał na kopiowaniu manewrów nauczycieli bez umiejętności ich rozwijania. Natomiast z końcem roku 1914, wobec nieudolności cesarza, feldmarszałek Karl von Bülow i admirał wielki Alfred von Tirpitz zastanawiali się, czy nie ogłosić Wilhelma II chorym psychicznie, jego syna regentem, a Hindenburga cesarskim administratorem. Tymczasem za okazałą fasadą krył się sentymentalny i niezbyt błyskotliwy człowiek uzależniony od rad otoczenia. A choć przed laty wziął udział w legendarnych bitwach: pod Sadową, gdy Prusy pobiły Austrię (1866), i pod Sedanem, gdzie pokonano Francuzów (1870), to ważniejsza okazać się miała – do czego jeszcze nawiążemy – jego obecność w Wersalu w chwili proklamowania cesarstwa (1871).
Bitwa
Powróćmy na pole bitwy w Prusach: dwie armie rosyjskie dysponowały łącznie 485 tysiącami żołnierzy, natomiast Niemcy 173 tysiącami, zatem Ludendorff, widząc bezczynność Rennenkampfa, skierował niemal całe siły przeciw Samsonowowi, tak że na wybranym przezeń odcinku frontu 153 tysiące Niemców stanęły naprzeciw 191 tysięcy Rosjan. Ofensywa niemiecka ruszyła 26 sierpnia, po czterech dniach Armia Narwiańska była rozbita, jej dowódca dokonał żywota podczas ucieczki, a w niewoli znalazły się 92 tysiące żołnierzy rosyjskich. W kręgu znajomych Hindenburg miał przyznać, że bitwę stoczono i wygrano bez jego aktywnego udziału. Nie mijał się przy tym z prawdą, bowiem faktycznymi autorami sukcesu byli podpułkownik Max Hoffmann, czyli pierwszy oficer w sztabie 8. Armii i autor założeń planu operacji, oraz Ludendorff. Aby jednak uwiarygodnić rolę dowódcy w wiktorii, skonstruowano – wbrew prawdzie historycznej – zagrożenie, które nigdy nie zaistniało: otóż wobec zbliżającej się z odsieczą armii Rennenkampfa, która, jak wiadomo, działań nie podjęła, Ludendorff miał stracić nerwy, a Hindenburg je zachować, umożliwiając realizację planów bojowych. Głoszono, że Ludendorff dla osłonięcia tyłów rozważał rezygnację ze zniszczenia armii Samsonowa, czemu zapobiegła zimna krew Hindenburga.
Idol
Niektórzy historycy są zdania, że Niemcy odnieśliby zwycięstwo, nawet gdyby Hindenburg w ogóle nie przyszedł na świat, tymczasem jako oficjalnemu dowódcy przypadł mu niezasłużony udział w chwale: awansowano go na feldmarszałka i odznaczono orderem Pour le Merite. Jako „Wyzwoliciel Wschodu” stał się idolem otoczonym aurą półboga: pisano o nim wiersze, nauczano w szkołach, jego zdjęcia zdominowały prasę ilustrowaną, zapanowała moda na jego wąsy, zdobił pocztówki i plakaty, w domach ustawiano jego popiersia. W 1915 roku jego imię nadano okrętowi, Zabrze przechrzczono na Hindenburg, przyznano mu honorowe obywatelstwo wielu innych miast, fundusz wojenny zasilały cegiełki w postaci m.in. żelaznych, srebrnych i złotych gwoździ, które ofiarodawcy mogli wbijać w drewniane statuy przedstawiające marszałka; największa, trzynastometrowej wysokości, czyli tzw. Żelazny Hindenburg, stanęła w Berlinie. Później, już jako prezydent, obdarzony został tytułem pater patrie, jego imię nadano ulicom, placom, grobli kolejowej prowadzącej na wyspę Sylt, a pośmiertnie wielkiemu sterowcowi. Zważmy, że w chwili powołania na dowódcę obrony Prus Paul von Hindenburg był postacią szerzej nieznaną. Po bitwie otrzymał telegram, w którym cesarz pisał, iż wraz z całymi Niemcami jest dumny ze zwycięstwa. Tannenberg stał się mitem o randze Sedanu, a samego Hindenburga w roku 1917 traktowano już na równi z Bismarckiem: po objęciu przezeń prezydentury (1925), satyryczne pismo Kladderadatsch opublikowało ilustrację przedstawiającą go jako pilota wchodzącego po trapie na okręt; pierwowzorem była karykatura z 1890 roku dedykowana Bismarckowi przez brytyjski Punch, kiedy tenże został pozbawiony kanclerstwa przez Wilhelma II, a podpisana słowami „pilot opuszcza pokład”.
Ciąg dalszy nastąpi
Jarosław Ziółkowski