O mafii i nie tylko
Masowa emigracja milionów Europejczyków do USA na przełomie XIX i XX wieku miała ogromne znaczenie dla rozwoju przestępczości zorganizowanej w Stanach. Proces ten nasilił się od 1919 roku wraz z wprowadzeniem w kraju prohibicji, czyli zakazu produkcji i sprzedaży alkoholu. Zaczęły wtedy powstawać gangi sycyliskie, żydowskie i irlandzkie.
Przyjaciele i wrogowie Ala Capone
Chociaż polsko-amerykańska przestępczość zorganizowana nie jest tak dobrze znana jak Cosa Nostra, należy pamiętać, że również gangsterzy z Polski działali w strukturach mafijnych. W Chicago np. amerykański boss bandy Jake Guzik z Krakowa sprzymierzył się z samym Alem Capone.
Ponieważ Jake był niezdolny do użycia broni, Capone chronił go. Zabił nawet jego wroga. Guzik był tak zwanym gangsterem w białych rękawiczkach i służył przede wszystkim jako pośrednik mafii w wypłatach dla policji i polityków. Stąd też pochodzi jego przydomek – Greasy Thumb – Tłusty Kciuk. Wiele lat później, gdy Capone podupadł na zdrowiu, to właśnie on zadbał o mafiosa i jego rodzinę. Na pogrzebie Jacke'a Guzika do synagogi przybyło więcej Włochów niż jego rodaków. Również rywalem Capone był Polak – Earl „Hymie” Weiss, czyli Henryk Wojciechowski, który wraz z dwoma Irlandczykami założył North Side Gang, organizację przestępczą kontrolującą przemyt i inne nielegalne działania w północnej części Chicago. Wojciechowski zginął na ulicy, wzięty przez swoich konkurentów w krzyżowy ogień z karabinów maszynowych.
Natomiast pochodzący z polskiego Grodna Meyer Lansky, właściwie Mejer Suchowlański, był według FBI największym przywódcą gangu w historii USA. Prasa opisywała go jako wynalazcę prania brudnych pieniędzy i „bankiera przestępczości zorganizowanej”. Wzbogacił się przede wszystkim dzięki kasynom i melinom hazardowym. Bardzo przebiegły Lansky zbudował gigantyczną sieć gangsterów, tak zwaną Kosher Nostra. FBI polowało na niego od 1920 do 1973 roku, chcąc postawić go przed sądem. Mimo że był wielokrotnie aresztowany i oskarżany, to nigdy nie został uznany za winnego i żadnemu sędziemu federalnemu nie udało się go skazać.
Wojna narkotykowa w Europie
Współcześnie lata niekontrolowanej masowej imigracji odcisnęły na Niemczech swe piętno. Bawarski minister spraw wewnętrznych, Joachim Herrmann, winą za wzrost liczby przestępstw obarcza przede wszystkim osoby ubiegające się o azyl. Grupa ta odpowiedzialna jest szczególnie za przestępstwa seksualne i z użyciem przemocy. Sytuacja taka dotyczy nie tylko Bawarii, ale stanowi tendencję ogólnokrajową. Włoski pisarz i dziennikarz Roberto Saviano określa Niemcy jako „Eldorado dla mafiosów”.
Na narkotykach, zwłaszcza kokainie, ale także substancjach syntetycznych, można zarobić duże pieniądze. Śledczy szacują, że roczny obrót z dostaw kokainy przez port w Rotterdamie, wynosi około 20 miliardów euro. Wysoki odsetek wielokrotnych przestępstw popełniają szczególnie przybysze z krajów Maghrebu (Algieria, Maroko, Tunezja). Macro mafia, która pierwotnie miała swoją siedzibę w Niderlandach, rozwinęła swój narkotykowy biznes już w północnych Niemczech, a bankomaty wysadza w powietrze coraz częściej nawet w Badenii i Bawarii.
W liberalnej Holandii panują niemal meksykańskie stosunki. Nie tylko członkowie rywalizujących gangów, ale także dziennikarze, prawnicy i politycy są zastraszani i zabijani. Krytyków tej sytuacji atakuje się bazookami i wysadza w powietrze w samochodach pułapkach. Publiczne egzekucje i odcinanie głów konkurentom oraz wrogom – macro mafia nie zna granic.
O ile w struktury mafijne policja wprowadza swoich informatorów, o tyle struktury klanowe nie dają się tak łatwo infiltrować. Śledczy uważają, że w samej tylko Nadrenii Północnej - Westfalii działa obecnie 120 klanów przestępczych i ok. 4000 podejrzanych, którzy popełnili tysiące przestępstw w tym najbardziej zaludnionym kraju związkowym. Lewicowi politycy obarczają winą za tę sytuację niemieckich obywateli i urzędy, które nie nadążają z organizowaniem integracji przybyszów z nowym środowiskiem. Lecz każdy, kto popełnia przestępstwa, robi to, zakładając, że jest zdrowy psychicznie, z własnej woli, a nie dlatego, że nie znalazł miejsca na kursie niemieckiego.
Wojny klanów
Wojny klanów Zjawisko przestępczości klanowej jest bardziej powszechne niż przed laty. Śledczy BKA obawiają się starć między istniejącymi od dawna klanami a nowymi grupami rywalizującymi o zasoby i władzę. Syryjskie, libańskie i kurdyjskie rodziny wielopokoleniowe walczą ostro o podział rewirów, używając do tego kijów baseballowych, noży i ładunków wybuchowych. Przemyt samochodów, handel narkotykami i pranie pieniędzy to ich specjalność. Pochodzą z krajów, w których wojna domowa wciąż jest na porządku dziennym i mają doświadczenie w posługiwaniu się bronią. Klany generalnie odrzucają niemieckie prawo. Szyiccy handlarze aut z Nadrenii i wielcy handlarze kokainy część dochodów przekazują, za pośrednictwem libańskich banków, na działanie Hezbollahu. Według amerykańskich śledczych, obroty z tej działalności mają wynosić 200 milionów dolarów miesięcznie.
Klany z Polski
W Niemczech zapuściły też korzenie przestępcze klany Romów, które dotarły tu z Polski. Każdy z nich liczy ponad tysiąc osób. Takie rody jak Goman czy Łakatosz specjalizują się np. w oszustwach handlowych, wprowadzaniu do obiegu fałszywych pieniędzy i szczególnie perfidnym oszukiwaniu seniorów metodą „na wnuczka”. Członkowie klanów nie gardzą żadnym zyskiem. Wymyślona przez Arkadiusza „Hossę” Łakatosza metoda polega na tym, że oszuści, w celu uzyskania gotówki lub kosztowności, dzwonią pod fałszywym pretekstem, podszywając się pod bliskich krewnych ofiary – najczęściej osoby starszej. Ta metoda okazała się tak skuteczna, że przejęło ją obecnie wiele tureckich grup przestępczych.
Policja stara się walczyć z tym kryminalnym środowiskiem. Naloty na bary z sziszą czy inspekcje salonów gier są obecnie niemal codziennością, czytamy o tym w gazetach. Pisze się w nich o taktyce „kłucia tysiącem igieł” (Tausend Nadelstiche), ale czy faktycznie urzędy coś tym osiągają? Czy bojkotowana przez zielone sądownictwo policja da radę skutecznie walczyć z klanami? A jeżeli nie, to co czeka Niemcy? Republika bananowa?
Jolanta Helena Stranzenbach