Upamiętnienie ofiar „piekła w piekle”
Tablica informacyjna na fundamentach byłego obozu
Upamiętnienie ofiar „piekła w piekle” odnosi się do tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce w jednym z podobozów Dachau. Pod lasem w miejscowości Mittergars pod koniec października odbyła się uroczystość upamiętniająca ofiary dawnego podobozu koncentracyjnego znajdującego się w tym miejscu. Przemówienia wygłosili burmistrz oraz przedstawiciel duchowieństwa, który odprawił krótkie nabożeństwo modlitewne i udzielił zebranym błogosławieństwa. Akademia została zorganizowana przez miejscowe zrzeszenie zajmującą się zachowaniem pamięci, Für das Erinnern KZ-Gedenkstätte Mühldorfer Hart, a wzięło w niej udział około 50 osób.
W otoczeniu głównego obozu koncentracyjnego Dachau działała rozległa sieć około 140 podobozów (niem. Außenlager) rozmieszczonych na terenie Bawarii i sąsiednich regionów. Podobozy te, zwłaszcza od 1942 roku, były miejscem przymusowego osadzenia więźniów brutalnie wykorzystywanych do niewolniczej pracy w przemyśle zbrojeniowym, budowlanym, metalowym oraz przy budowie infrastruktury wojskowej.
Max Voglmaier opowiada o zbrodniach
KZ Mittergars, będący jednym z tych podobozów, założono w październiku 1944 roku. Przetrzymywano w nim stale 350 więźniów, głównie Żydów z Węgier i Polski, a także kilku Litwinów. Obóz, położony na wzgórzu w pobliżu lasu, zajmował teren o wymiarach 137 metrów długości i 75 metrów szerokości. Początkowo więźniów zakwaterowano w namiotach, które z czasem zastąpiono 33 prymitywnymi drewnianymi barakami. Te ciasne baraki miały jedynie 1,80 metra wysokości, 3 metry szerokości i 6 metrów długości. W pobliżu obozu znajdowały się kwatery SS. Cały teren otoczono podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego, a przy drodze prowadzącej do obozu wzniesiono dwie wieże strażnicze.
Erich Finsches, ocalały więzień podobozu, określa go dziś mianem „piekła w piekle” z powodu warunków, jakie tam panowały. Oprócz fatalnej higieny, więźniowie szybko umierali z powodu skrajnego wycieńczenia morderczą praca oraz niedożywieniem. Dzienna dawka żywności wynosiła 250 gramów chleba i pól litra litra kawy zbożowej, wieczorem zaś talerz zupy z warzywami. Zdarzały się ugotowane ziemniaki i flaki zwierzęce. Więźniów zmuszano do katorżniczej pracy przy budowie drugiego toru kolejowego. Zmienne warunki atmosferyczne dodatkowo pogarszały ich los, ponieważ przez cały rok mieli na sobie jedynie cienkie obozowe pasiaki, a na nogach drewniaki.
Max Voglmaier, syn naocznego świadka tamtejszych wydarzeń, wspomina:
Strażnicy bili więźniów nawet na śmierć, a dla najbardziej brutalnych metod zastraszania służył tzw. „bunkier – piekło” – maleńki ciasny betonowy kloc o wymiarach 3x3 m i 1,8 m wysokości trafnie zwany „więzieniem w więzieniu”. Podczas apeli słychać było dochodzące stamtąd „skomlenie” osadzonych. Innym razem sam komendant obozu Kirsch podczas jednego z wielu ataków wściekłości własnoręcznie zarąbał siekierą jednego z więźniów.
Obóz Mittergars znajdował się zaledwie 600 metrów od domu Maxa Voglmaiera i jego rodziny. Na terenie obozu nie było ujęcia wody i dlatego ojciec Maxa musiał furmanką – beczkowozem dowozić ją do obozu. Z rozkazu komendanta ciała zmarłych więźniów przewoził też do masowego grobu, w ten sposób stał się cennym świadkiem zbrodni dokonywanych przez strażników z SS. Zeznawał też podczas amerykańskich procesów:
Bicie więźniów pałkami, cienkimi rózgami, a nawet kablami, było powszechną praktyką. Polskiego więźnia za drobne nieposłuszeństwo straszliwie pobito i na całą noc, przy minusowej temperaturze, zamknięto w bunkrze, na dodatek polewając go wodą. Całą noc słychać było jego wycie z bólu. Rankiem, gdy go wypuszczono, żył jeszcze tylko parę chwil.
Innego Polaka, którego schwytano podczas ucieczki, osadzono w więzieniu w miejscowości Haag in Oberbayern, gdzie – wiedząc, co się z nim stanie – popełnił samobójstwo. Krótko przed likwidacją obozu dwóch więźniów znowu podjęło próbę ucieczki. Jeden z nich został zastrzelony podczas próby ucieczki, ale drugi znalazł schronienie w gospodarstwie rodziny Voglmaierów, gdzie ukrywał się przez kilka tygodni, aż do wyzwolenia przez Amerykanów. Syn Maxa Voglmaiera, będący wówczas małym chłopcem, wspomina, że jego matka codziennie przynosiła uciekinierowi jedzenie na strych, narażając życie całej rodziny.
Autor przy bunkrze
Na początku kwietnia 1945 roku SS rozpoczęło likwidację obozu. Pod koniec miesiąca jednostka 14. Dywizji Pancernej Stanów Zjednoczonych dotarła do Mittergars i wyzwoliła niewielką grupę więźniów, którzy pozostali w obozie. Żołnierze odkryli na miejscu co najmniej 42 ciała zamordowanych więźniów. Ofiary zostały pochowane przez Amerykanów na wzgórzu pod lasem przy miejscowości Mittergars, w miejscu, gdzie SS już wcześniej zakopało około 21 ofiar ich mordu. W 1956 roku ciała ekshumowano i przeniesiono na cmentarz honorowy w Dachau. Dziś miejsce dawnego masowego grobu upamiętnia zarośnięty drewniany krzyż stojący pod starym dębem. Niestety, brak jest jakiejkolwiek tablicy informacyjnej dotyczącej tego grobu. Niedaleko miejsca, gdzie znajdował się obóz, postawiono pomnik pamięci oraz tablicę informacyjną.
Po wojnie podobóz koncentracyjny został całkowicie rozebrany. Do dziś przetrwały jedynie fragmenty fundamentów oraz „bunkier – piekło”, który, choć milczy, zdaje się przemawiać głosem ofiar.
Andrzej Białas
Więcej informacji można znaleźć na stronie: https://kz-muehldorfer-hart.de/kz-aussenlager-mittergars