„Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian” - Ziemowit Szczerek
O ukraińskim hardcorze, reportażu w stylu gonzo oraz tym, dlaczego prawdziwych Słowian już nie ma.
Czym jest gonzo? Gonzo to niejako słowo - klucz bez którego nie sposób pisać o tej książce, postawa przyjęta przez głównego bohatera (dodam, że dziennikarza podróżującego po Ukrainie), która stanowi klamrę spinającą te wszystkie słodko-gorzkie opowieści snute przez autora, które mimo lekko prześmiewczego charakteru są trudną lekcją historii dla Polaków, zwłaszcza tych jeżdżących z plecakami na Ukrainę w celu odnalezienia... no właśnie. Czego?
Czytając tę książkę pobieżnie, odpowiemy: hardcoru. Czytając uważnie: utraconych złudzeń. A prawda jest taka, że w obydwu przypadkach mielibyśmy rację, bo taka właśnie jest Ukraina widziana oczami Szczerka, który ją wzdłuż i wszerz przejechał – z jednej strony jest to smutne postsowieckie uniwersum z nieciekawymi widokami na przyszłość, gdzie coś już się skończyło, ale nowe jeszcze na dobre nie zaczęło, z drugiej jednak, miejsce powrotów, przyciągające Polaków niczym mityczna Atlantyda, tudzież tybetańska Shangri-la, bo utracone Kresy są obecnie tak idealizowane, że nabierają czasem równie nierealnych kształtów. Koniecznie zajrzyjcie do książki, aby wgłębić się w ten temat.
Jednak chęć przeżycia powrotu do przeszłości to tylko jedna strona medalu. To, co uderza w tej książce równie mocno to fakt, iż istnieje naprawdę spora grupa ludzi, którzy jeżdżą na Ukrainę po prostu po to, aby na własnej skórze przekonać się, że gdzieś tam jest ktoś, kto ma gorzej od nas, upewnić się, że nasz własny naród i nasza ojczyzna, choć również często marginalizowana na politycznej mapie Europy, jest jednak wyżej, dalej, po prostu bardziej. Inna sprawa, że nie tyczy się to tylko Polaków i nie tylko Ukrainy, ale że o nas jest ta książka, to i na naszym przykładzie autor snuje swoje spostrzeżenia, nie oszczędzając przy tym siebie i swoich osobistych pobudek.
Jest coś strasznego, a zarazem rozczulającego w tym jak pisze Szczerek. Z jednej strony niesie go tęsknota i widać w nim potrzebę ciągłego przemieszczania się i poszukiwania odpowiedzi na pytania, które sobie stawia, z drugiej jednak ma się wrażenie, że on sam nie ma już złudzeń co do tego, że obraz współczesnej Europy najlepszy nie jest. Powoli zanikają podziały, które znaliśmy wcześniej, a Słowianie jako tacy przestają egzystować. Migracja, nowa konstrukcja Europy przeistaczająca się w pewnych kwestiach w jej dekonstrukcję stawia nowe cele, a populistyczna wersja narodowści zmusza do bardziej krytycznego spojrzenia zarówno na miejsca z jakich pochodzimy, jak i te, do których wyjeżdżamy. Warto o tym pomyśleć i sięgnąć po tę książkę.
Małgorzata Gąsiorowska