JURGAŁA-JURECZKA - Biały Mazur
„Żyli z rozmachem i pięknie. Byli namiętni i ascetyczni-grzeszni i święci. Tańczyli do białego rana – do samego końca. Zostawili po sobie nie tylko zrujnowane domy. Zostawili siebie z całym bogactwem i nędzą ludzkich spraw, z ogromem szczęścia i tragedii – spełnienia i niespełnienia. Z sięgającą poza śmierć nadzieją.”
Z czym kojarzą Ci się Kossakowie? Z obrazami Juliusza? Wojciecha? Portrety, konie, bitwy… A może więcej Ci mówi dorobek literacki kolejnych pokoleń: kontrowersyjnej Zofii Kossak, prześmiewczej Magdaleny Samozwaniec, romantycznej Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej czy też słynącej z miłości do zwierząt pisarki i biolożki w jednym, Simony? Jedno jest pewne. Czegokolwiek już o tej rodzinie nie wiesz, powinieneś dowiedzieć się więcej. I naprawdę warto sięgnąć w tym celu po najnowszą książkę Joanny Jurgały- Jureczki. Dlaczego?
Mogłabym napisać jednym zdaniem – ponieważ jest to książka szalenie interesująca, napisana z pasją i czyta się ją jednym tchem. Jednak byłoby to zbyt duże uproszczenie. Za tym wszystkim stoi znacznie więcej. Nietuzinkowe osobowości bohaterów i fantastyczna praca autorki. Lata przyjaźni i rozmów z córką Zofii Kossak, Anną Bugnon -Rosset, praca kustosza w Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich, liczne artykuły i publikacje, a przede wszystkim ponad dwadzieścia lat żmudnej pracy – zarówno w terenie, jak i w archiwach. Wszystko to, aby przyjrzeć się tej rodzinie z bliska, rzucić na nią nowe światło i ocalić ją od zapomnienia, oddając w ręce czytelnika tę właśnie książkę.
Osią fabularną tej pozycji nie są jednak lata świetności, a powolny upadek rodu, co też z pewnością wyróżnia tę książkę na tle innych biografii i dodaje jej niemałego smaczku. Przez to, że autorka skupia się właśnie na tych najtrudniejszych latach i niełatwych wyborach, ludzie z rodu Kossaków zostają nieco odarci z lukrowej otoczki dobrobytu i geniuszu, nabierając tym samym bardziej realnego wymiaru. Miłość i zdrada, bogactwo i ruina – wszystko się tu ze sobą przeplata, tworząc scenariusz godny ekranizacji, a liczne fotografie dodatkowo rozpalają wyobraźnię.
Jednak dobra historia i rzetelne przygotowanie merytoryczne to jedno. O ile w przypadku klasycznej literatury faktu więcej nie trzeba, tak w jej zbeletryzowanej formie równie ważny jest styl. A ten jest w przypadku pani Joanny na bardzo wysokim poziomie. Sugestywny i obrazowy język z nutką poetyckości, ale i pewnej poufałości wynikającej z wieloletniego obcowania z tematem, nadają tej książce pazura, przy czym lekkość pióra sprawia, że „Biały mazur” jest pozycją bardzo przyjemną w odbiorze. Pozostaje więc już ostatnia kwestia. Tytuł.
Biały mazur jest tańcem wyjątkowym – tańczony przez szlachtę nad ranem, jako ostatni taniec na balu, wymagał od uczestników niemałego wysiłku, bo i figur dużo i muzyka żywiołowa, a nie ma co ukrywać – po godzinach szalonej zabawy, energia i zdrowie już uczestników opuszczały. Jednak do tego akurat tańca należało podejść honorowo. Zebrać wszystkie siły, poprawić stroje i fryzury, a następnie z gracją wyjść na parkiet i mimo zmęczenia dać z siebie wszystko. Jest to więc piękna metafora, która dla autorki stała się lejtmotywem jej najnowszej książki. Książki mówiącej o upadku wybitnego rodu, który choć po latach świetności ewidentnie chyli się ku końcowi, to jednak się nie poddaje, walczy i schodzi ze sceny z podniesioną głową.
Po więcej informacji o tym, co warto czytać, jak zawsze zapraszam na: www.czytadlamagoty. com oraz www.facebook.com/czytadlamagoty.