Mój Wujek Zbyszek

Beata Lechnio napisała książkę (a właściwie starannie wydany album) o Zbigniewie Herbercie pt. „Mój Wujek Zbyszek”. Jest to publikacja niezwykle bogata. Wydawnictwo ukazało się z okazji 100-lecia urodzin poety, przypadających 29 października 2024 r. oraz odbywającej się od 25 lat w Kołobrzegu „Herbertiady” – czyli Ogólnopolskiego Przeglądu Twórczości Zbigniewa Herberta organizowanego przez Katarzynę Pechman

Autorka, Beata Lechnio, na swoim profilu na Facebooku napisała: Moja książka to zbiór – postów – wspomnień o Wujku Zbyszku. Zapewne ogromnie by się zdziwił, gdyby dowiedział się, że opowiadałam o Nim, korzystając z tak nowoczesnej formy rozmowy ze światem. Często zastanawiałam się, jak mam mówić o Księciu Poetów, by uniknąć powtórzeń, a zarazem nie pominąć tematów ważnych i trudnych. Zdecydowałam się wydobyć i pokazać w książce to, co moim zdaniem najtrafniej charakteryzuje Go jako poetę i człowieka, a między innymi: pełnego głodu podróży, miłości do Lwowa, strażnika wartości, wrażliwego na cierpienie poniżonych i bitych, płynącego pod prąd. W książce jest wiele zdjęć Wujka Zbyszka z różnych okresów Jego życia. Książka powstała z okruchów mojej pamięci, wspomnień mojej Mamy Haliny Herbert - Żebrowskiej (siostry poety), a także Jego przyjaciół oraz w trakcie moich poszukiwań śladów w korespondencji, wywiadach, artykułach. Oddaję książkę w ręce Państwa i mam nadzieję, że przybliży ona postać mojego Wujka Zbyszka. I trzeba przyznać, że książka, licząca zaledwie 64 strony, zawiera bardzo dużą ilość wyselekcjonowanych informacji i historii o Zbigniewie Herbercie. Dodatkowo posiada wiele unikalnych zdjęć z rodzinnego archiwum, jak i szerzej nieznanych fotografii z licznych podróży po świecie, spotkań czy też portretów poety, będących w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Każda refleksja napisana przez autorkę przypomina internetowy post, zaczynający się krótkim tytułem, jak np. „Motto wędrownika”, które brzmi: Nie straciłem nigdy natury wędrownika, a wędruje się do źródeł. Płynie się zawsze do źródeł pod prąd, z prądem płyną śmieci. I czy się dopłynie, kształci, wyrabia mięśnie – przyznał Zbigniew Herbert.

Miasto, do którego nie wrócił

W książce akcentowane są lwowskie korzenie poety: Zbigniew Herbert, urodzony w 1924 roku i wychowany we Lwowie opuścił miasto, by już nigdy do niego nie wrócić. Lwów to miasto, w którym wyrastał, miasto bardzo mu bliskie. Był synem Marii z Kaniaków i Bolesława Herberta – legionisty, prawnika, ekonomisty, dyrektora banku oraz Zakładu Ubezpieczeń „Westa”. 26 grudnia 1924 roku Zbyszek został ochrzczony w kościele świętego Antoniego we Lwowie. Rodzina Herbertów mieszkała przy ulicy Łyczakowskiej 55/5. W roku 1932 przenieśli się na ulicę Piekarską, potem na Tarnowskiego, aż wreszcie zamieszkali przy ulicy Obozowej 3. Mój Wuj uczył się przed wojną w VIII Państwowym Gimnazjum im. Króla Kazimierza Wielkiego, a po zajęciu Lwowa przez Niemców kontynuował naukę na tajnych kompletach. Zdał maturę w 1944 roku. Pracował zarobkowo jako karmiciel wszy w Instytucie profesora Weigla. Ausweis Instytutu był gwarancją bezpieczeństwa dla wielu znakomitych lwowian. Wszy karmili między innymi kompozytor, pianista Andrzej Nikodemowicz, poeta Leszek Elektorowicz, aktor Andrzej Szczepkowski. Herbertowie opuścili Lwów 26 marca 1944 roku i wyjechali do Krakowa. Tak zakończył się jego Lwów, który pozostał w sercu, wspomnieniach i twórczości.

Beata Lechnio podpisuje książkę na „Herbertiadzie” (Kołobrzeg, sierpień 2024)

Antykomunistyczny smak

Ciekawym wątkiem jest etap życia Zbigniewa Herberta w komunistycznej Polsce i jego niezgoda na panujący reżim. W rozmowie z Moniką Muskałą mówił: Nie przystałem do tego całego systemu, do tej całej organizacji, do totalitaryzmu, bo to urągało mojemu poczuciu dobrego smaku. Jak definiował ten smak? Mówił, że jest w nim coś z sumienia. Autorka książki przytacza dramatyczną historię zakończoną odesłaniem legitymacji do Związku Literatów Polskich, którą jej wujek opowiedział w 1981 r. Markowi Oramusowi: Zatrąbiono na socrealizm. Nie miałem żadnych szans wydania tego, co pisałem w tym czasie i prawdopodobnie uprzedziłem tylko wyrzucenie mnie ze związku. Było tak: zabrano mnie na akcję niszczenia „kułaków”. Przychodziły po prostu bojówki tak zwanych robotników, którzy wcale nie byli robotnikami i rabowały dobytek wrogów klasowych. Zabierano wszystko. Zboże ładowano na furmanki, które stały potem na śniegu i deszczu, zboże niszczało. Ja jako literat chodziłem z taką bojówką, bo chciałem wiedzieć i zobaczyć, jak jest naprawdę, nie w gazetach. Jednej z kobiet pracujących „u kułaka”, Malcowej, również zabrano zboże. Ona strasznie rozpaczała. Idzie zima, a ona z dzieckiem, bez tego zginie. Chciałem napisać reportaż, żeby tylko dali jej ten worek zboża. Wytłumaczono mi, że nie rozumiem dialektyki historii. Potem doszła do mnie wiadomość, że Malcowa powiesiła się. Odkleiłem fotografię. Odesłałem legitymację do związku. Poszedłem na dno – wspominał.

Z Pendereckimi i Mrożkiem w Berlinie

W związku z tym, że „Moje Miasto” ukazuje się w Niemczech, warto przytoczyć berliński wątek z życia poety zatytułowany „Milczek Penderecki, jeszcze większy milczek Mrożek i perorujący Herbert”, który jest fragmentem wspomnień Elżbiety i Krzysztofa Pendereckich z książki „Wierność”: Nasza przyjaźń ze Zbyszkiem narodziła się w Berlinie w 1968 roku. Była wieloletnia, choć nie zawsze równie intensywna. Zbyszkowie przychodzili do nas w odwiedziny. Często z Polski przyjeżdżała do nas moja mama, którą Zbyszek uwielbiał i z którą prowadził „nocne Polaków rozmowy”. Rozmowy ze Zbyszkiem toczyły się wokół Polski. Dla nas sprawa Polski była najważniejsza. Przyjaźniliśmy się tak jak Polacy na obczyźnie. Na jednym ze spotkań u Herbertów uczestniczyli milczek Penderecki, jeszcze większy milczek Mrożek i perorujący Herbert. Spotkania w naszym domu kończyły się tym, że Zbyszek zabierał naszego syna Łukasza na łódkę na Schlastensee. Pływali po kilka godzin. Fascynacja Herbertem została synowi na dłużej. A sam Zbyszek był uroczym człowiekiem, pełnym wdzięku, ciepła i humoru. Łączyła nas niemal rodzinna bliskość. Później w latach 80. spotykaliśmy się w Paryżu w ich mieszkaniu i toczyliśmy długie rozmowy. W ostatnich latach życia Zbyszka kontakty nasze się rozluźniły. Ze smutkiem słuchaliśmy wieści o jego chorobie. Niesprawiedliwością było pominięcie go przy Nagrodzie Nobla. Oboje uważamy, że Zbyszek był jednym z najwybitniejszych poetów polskich.
Jeśli mowa o Noblu, do którego Zbigniew Herbert był dwa razy nominowany, ale go nie otrzymał – wiemy, że wysłał list z gratulacjami do Wisławy Szymborskiej, na które odpowiedziała: „Zbyszku, wielki poeto! Gdyby to ode mnie zależało, to Ty byś teraz męczył się nad przemówieniem… Wisława”.

Przebieg kariery: zawrotny

Beata Lechnio pisze, że wuja nie opuszczało poczucie humoru, a także ciekawość i pracowitość: Na początku lat dziewięćdziesiątych modne stawały się kompendia w rodzaju Who is who, jedno z nich przysłało poecie Wydawnictwo Muza. W liście znajdowała się obszerna ankieta oraz wiadomość, że redaktorzy zaliczyli go do kategorii „ludzi sukcesu”. A zatem mój Wujek Zbyszek zabrał się do wypełniania odpowiednich rubryk, zaznaczając w nich:
- wykształcenie: wyższe (od Kwaśniewskiego)
- miejsce pracy: w łóżku
- przebieg kariery: zawrotny
- życiowy sukces: same sukcesy
- najważniejsze wydarzenie: 1995/96 – zapalenie płuc
- ważny dla niego wzór i autorytet: Sokrates
- ideał kobiety: Matka Teresa
- ulubiony kompozytor: Krzysztof Penderecki
- ulubiony reżyser: Kurosawa
- kim byś chciał być, gdybyś nie był tym, kim jesteś: Herbert odpowiedział stanowczo - to niemożliwe, abym był kimś innym (to byłoby straszne!) – czytamy w książce.

Chciał być pochowany we Lwowie

Beata Lechnio opisuje też swoje wrażenia z ostatniego spotkania z wujem niedługo przed jego śmiercią, która nastąpiła 28 lipca 1998 r.: Kiedy odwiedziłam go niedługo przed śmiercią, zobaczyłam ogromnie znękanego chorobą człowieka. Nie usłyszałam cienia skargi, a miał trudności z oddychaniem, założony aparat tlenowy i rurkę w tchawicy. Niezwykle mężnie dźwigał swój krzyż. Sam przecież nauczył nas, że cierpienie należy znosić po stoicku, w sposób opanowany – „należy zgodzić się, pochylić łagodnie głowę, nie załamywać rąk, posługiwać się cierpieniem w miarę łagodnie”. Siostrzenica Zbigniewa Herberta wspomina, że wuj miał pełną świadomość zbliżającego się kresu, czego dowodem jest tomik wierszy – „Epilog burzy”: Pożegnał się z nami wzruszającym „Brewiarzem” z „Epilogu burzy”. Dziękował w nim Panu Bogu między innymi za cały kram życia, szelki, okulary, bandaże, przylepiec, strzykawki z igłą grubą i cienką, a także martwił się „nie zdążę zadośćuczynić skrzywdzonym ani przeprosić tych wszystkich, którym wyrządziłem zło, dlatego smutna jest dusza moja”. Tak dobrze poznał piekło wojny i tułaczki. W życiu codziennym swój ból wygnańca ukrywał głęboko. Na krótko przed śmiercią, podczas spotkania z moją mamą zwierzył się, że chciałby być pochowany we Lwowie. Było dla nas jasne, że spełnienie tego marzenia jest niemożliwe – to już inne miasto. Ale mojemu bratu udało się sprowadzić parę grud ziemi z Cmentarza Łyczakowskiego, którą w czasie pogrzebu wysypał na trumnę Wujka. Autor „Przesłania Pana Cogito” został przyjęty do grona zimnych czaszek, do grona swych przodków: Gilgamesza, Hektora, Rolanda. Nie ma już Herberta, ale zostawił nam bezcenny dar – swoją poezję, dramaty, eseje i przesłanie dla żyjących.
Poeta spoczął na Starych Powązkach. Słowa Jacka Trznadla, z którym Herbert się spotykał, są dobre jako puenta, podsumowująca życie Księcia Poetów: Słuchałem go zawsze – nieugiętego i niepodległego. Takim wszedł dla mnie do wieczności, skąd będzie wracał w każdej godzinie czytania jego poezji. Warto wracać do tej twórczości.






Jarosław Wróblewski (zdjęcia autora)

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

 

Polityka cookies

Przeglądarki internetowe domyślnie dopuszczają umieszczanie plików „cookies/ciasteczek”, czyli informacji zapisywanych na urządzeniach „komputerowych” użytkowników.

Ustawienia przeglądarek internetowych mogą zostać zmienione tak, aby blokować automatyczną obsługę plików „cookies/ciasteczek” lub informować o próbach ich każdorazowego przesłania do urządzenia wykorzystywanego przez użytkownika. W celu skonfigurowania opcji swojego urządzenia w zakresie wyrażenia zgody na zapisywanie plików cookies oraz określenia zakresu zapisywanych cookies możesz zmienić ustawienia wykorzystywanej przez Ciebie przeglądarki internetowej. O zarządzaniu plikami Cookies w poszczególnych przeglądarkach można znaleźć informacje na stronach:
•    Internet Explorer: http://support.microsoft.com/kb/196955/pl
•    Firefox: http://support.mozilla.org/pl/kb/ciasteczka
•    Chrome: http://support.google.com/chrome/bin/answer.py?hl=pl&answer=95647
•    Opera: http://help.opera.com/Linux/12.10/pl/cookies.html
•    Safari: http://support.apple.com/kb/HT1677?viewlocale=pl_PL&locale=pl_PL
W ramach naszych stron i serwisów internetowych wykorzystujemy następujące rodzaje plików cookies:
a)    pliki cookies przechowujące identyfikator sesji, który jest niezbędny do przechowania informacji o fakcie bycia zalogowanym w serwisie lub wypełnienia formularza;
b)    count – cookie służące do zliczania ilości odwiedzin na stronie;
c)    NID, PREF – Google Maps dostarczający interaktywne rozwiązania w zakresie map, które umożliwia podmiotom publikującym treści na dołączanie do ich stron dopasowanych do sytuacji interaktywnych map,
d)    Cookie Google Analytics;
e)    cookie dotyczące ustawień okna przeglądarki;

W przypadku, gdy użytkownik nie dokonana zmiany domyślnych ustawień przeglądarki internetowej w zakresie ustawień cookies, pliki te będą zamieszczone w urządzeniu końcowym użytkownika. Wyłączenie lub zmiana domyślnych ustawień plików cookies może spowodować utrudnienia w korzystaniu z niektórych naszych stron i serwisów internetowych.