„Zakochani we Wrocławiu” – książka znaleziona w kawiarni
Czasem podążamy za głosem intuicji, nie spodziewając się, dokąd nas zaprowadzi. W listopadzie ubiegłego roku, w drodze powrotnej z urlopu w Górach Harz, zatrzymaliśmy się z mężem w Wolfenbüttel. Przy głównym placu wypatrzyliśmy uroczą Café am Stadtmarkt o secesyjnym wystroju. Kiedy tylko przekroczyłam jej próg, jakiś impuls popchnął mnie nie w kierunku pierwszego wolnego stolika, lecz niskiego regału, na którym leżało kilka książek. Wyglądały na pospolite „czytadła”, po które goście sięgają dla zabicia nudy. Jedna z nich była zupełnie nowa, oprawiona w folię.
Jej tytuł - „Verliebt in Breslau” – skojarzył mi się z mroczną serią kryminałów historycznych Marka Krajewskiego. Ale obraz na okładce, przedstawiający całującą się parę pod parasolem na tle wrocławskiej katedry, wywoływał całkiem inne wrażenie. Podtytuł – „Das staubige Vermächtnis”- sugerował jakąś wycieczkę w przeszłość, poświęconą odkrywaniu rodzinnych tajemnic. Tak też wynikało z opisu z tyłu okładki. Kiedy zamawialiśmy kawę, zapytałam kelnerkę, czy autor tej książki, Karl-Heinz Schaudienst, jest tutejszy.
– To właściciel kawiarni – odpowiedziała.
– Czy mogę go poznać? – zapytałam i już
po chwili znalazłam się na zapleczu kawiarni, gdzie ów pisarz smarował masłem bułeczki. Przedstawiłam mu się i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że pan Schaudienst jest częstym gościem we Wrocławiu i bierze udział w tamtejszych, polsko-niemieckich projektach kulturalnych.
Historia opisana w jego powieści wciągnęła mnie całkowicie. Wcześniej poznałam kilka pozycji o tematyce polsko-niemieckiej, podnoszącej problem przymusowego opuszczenia przez Niemców Śląska, Wielkopolski Pomorza i Prus Wschodnich po II wojnie światowej. Ale opowieść Schaudiensta jest wolna od stereotypów i resentymentów, choć wuj głównego bohatera, który jako pięciolatek musiał uciekać z rodzinnego Waldenburga (dzisiejszy Wałbrzych), poddaje czasem w wątpliwość solidność polskich instytucji, na przykład policji czy służby zdrowia. Nie ma tam jednak wzajemnych antagonizmów, a kilka niezręcznych sytuacji wynika głównie z bariery językowej.
Główny bohater, pięćdziesięcioletni Sebastian, podobnie jak Karl-Heinz Schaudienst mieszka w Wolfenbüttel, gdzie jest właścicielem kawiarni i cukiernikiem, a jego ciastka podobno „machen glücklich, nicht dick” (uszczęśliwiają, a nie tuczą). Sebastian chce spełnić ostatnią prośbę swojej matki, wypowiedzianą na łożu śmierci. Chciała, żeby syn przyniósł jej torbę z domu w Wałbrzychu, w którym mieszkała do 1945 roku. Pod koniec życia cierpiała na demencję, więc ani żona Sebastiana, ani początkowo jego wuj, nie traktują poważnie jej słów. Ale bohater i tak wyjeżdża do Polski, aby odszukać dom swoich przodków i poznać tajemniczą zawartość pozostawionej tam torby. Znajduje niespodziewane wsparcie w osobie atrakcyjnej Ilony, managerki hotelu, w którym się zatrzymał. Tych dwoje połączy wkrótce uczucie, któremu nie będą w stanie się oprzeć, i które postawi pod znakiem zapytania szczęście rodzinne Sebastiana. We własnym domu bohater czuje się często jak robot, który ma spełniać oczekiwania żony, teściów, albo nawet dorosłych już dzieci i nikt nie zwraca uwagi na jego potrzeby. Nic dziwnego, że zakochuje się w pięknej Polce, która z ogromnym zaangażowaniem pomaga mu poznać rodzinny sekret, towarzyszy mu jako tłumaczka podczas wizyt w archiwach, kościele parafialnym i innych instytucjach. Opowieść zawiera też element sensacyjno-kryminalny; ktoś za wszelką cenę usiłuje im przeszkodzić w odkryciu tej tajemnicy.
Karl-Heinz Schaudienst podczas prezentacji książki „Verliebt in Breslau“, © Tobias Schneider, Wolfenbütteler Zeitung.
Najpiękniejsze opisy w powieści dotyczą Wrocławia, który jest ważnym punktem na mapie poszukiwań. Sebastian poznaje tamtejsze zabytki, podziwia jego znaki rozpoznawcze, między innymi słynne krasnoludki z brązu na Starówce. Zgodnie z tytułem, właśnie atmosfera tego miasta pogłębia wzajemną fascynację Ilony i Sebastiana. Wszystkie te przeżycia skłaniają bohatera do refleksji nad tym, gdzie właściwie znajduje się jego ojczyzna: „Ist es dort, wo ich geboren bin, oder ist es dort, wo meine Vorfahren lebten und meine Gene herstammen, oder ist es dort, wo ich meine Liebe gefunden habe?“ Wielu z nas może przyjąć te słowa za swoje.
W tekście znajdują się drobne usterki, jeśli chodzi o polską pisownię, zwłaszcza nazw miejscowości oraz imion: Wojcieck zamiast Wojciecha, Ilena zamiast Ireny, albo Waczlaf Grony, który ma być Wrocławiem Głównym. Ale nie ma tam rażących błędów. Za niezwykle cenne uważam, że autor nie kokietuje czytelnika wymyślaniem sztucznego happy endu; wątek miłosny ma w tej powieści taki finał, jaki miałby w prawdziwym życiu. Sebastian ostatecznie rozwiązuje zagadkę, choć podejmuje w tym celu radykalne, nie przez wszystkich akceptowane kroki. Element zaskoczenia pozostaje aż do ostatniego zdania. Według mnie książka ta należy do takich, do których się powraca. Serdecznie ją polecam!
Jadwiga Zabierska
Dane na temat książki: Karl-Heinz Schaudienst „Verliebt in Breslau”, Laumann-Verlag, 2021, ISBN 9 783 899 604 870