Pozostał nie tylko w pamięci pianistów
Wspomnienie o profesorze Stefanie Wojtasie (1943–2024), wybitnym pianiście i pedagogu, dyrektorze Państwowej Szkoły Muzycznej II Stopnia im. Władysława Żeleńskiego w Krakowie.
Ledwie pożegnaliśmy Jacka Zielińskiego ze Skaldów, niedługo potem odszedł jego kolega, pochodzący z tych samych stron – pianista Stefan Wojtas, który zmarł 27 maja 2024 roku. Do jego wychowanków należą między innymi Krzysztof Książek i Szymon Nehring, którzy zdobyli wysokie lokaty na Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim w 2015 roku.
Stefan Wojtas urodził się w Zakopanem. Naukę gry na fortepianie w Krakowie pobierał u profesora Ludwika Stefańskiego, u którego mieszkał na stancji do 1968 roku. Pod jego kierunkiem ukończył też z wyróżnieniem krakowską Akademię Muzyczną. W czasie studiów brał udział w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym imienia Piotra Czajkowskiego w Moskwie (1966). W 1969 roku uczestniczył w Konkursie w Leeds, a w 1970 roku w VIII Konkursie Chopinowskim w Warszawie. Już podczas studiów zaczął dawać koncerty. Dwukrotnie zdobył laury Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego na stypendium imienia Fryderyka Chopina. W latach 1983–2014 prowadził klasę fortepianu w Akademii Muzycznej w Krakowie, a od 2014 roku w Bydgoszczy. Za działalność pedagogiczną i organizacyjną uhoronowany został między innymi dwukrotnie nagrodą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Złotym i Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” i Złotym Krzyżem Zasługi. W 2009 roku założył Fundację Pro Musica Bona, wspierającą utalentowanych młodych muzyków z Małopolski. Prowadził ją wspólnie z córką, skrzypaczką Joanną Wojtas.
W 1968 roku zaczął pracować w Państwowej Szkole Muzycznej II Stopnia im. Władysława Żeleńskiego w Krakowie, której był absolwentem, a w 1991 roku został jej dyrektorem. Trzy lata później dostałam się tam na wydział wokalny. Pamiętam mój pierwszy egzamin ze śpiewu na zakończenie pierwszego semestru. Akompaniowała mi nowo zatrudniona nauczycielka fortepianu, która była bardziej skupiona na grze niż na słuchaniu mnie. Moja nauczycielka dawała mi znaki, żebym śpiewała wolniej, ale nie zdołałam narzucić rytmu pianistce. Dyrektor siedział w komisji i miał niezadowolną minę. Potem dowiedziałam się, że wezwał moją akompaniatorkę „na dywanik” i zrugał ją: „Chciała pani zamęczyć dziewczynę?”. Od tamtej pory moja współpraca z tą pianistką zdecydowanie się poprawiła. W tamtych czasach modny był rap. Przy każdej okazji układało się kuplety z powtarzającym się refrenem, czy to był wyjazd wakacyjny, czy jakaś szkolna impreza. „T-Raperzy znad Wisły” i ich cykl o historii Polski zainspirowali mnie do napisania rapu na temat historii muzyki, oraz jednego z przedmiotów teoretycznych – harmonii. Zapisałam najważniejsze definicje w formie zrytmizowanego tekstu i wykonałam ów rap wraz z koleżankami z wydziału rytmiki na pożegnanie dyplomantów w 1997 roku. Dyrektorowi Wojtasowi bardzo podobał się nasz występ i poprosił o powtórzenie go na zakończenie roku szkolnego. Bardzo popierał moją szkolną twórczość satyryczną. Podobno moje teksty do dziś są tam wykorzystywane jako pomoc naukowa.
Miło wspominam też mój egzamin końcowy z historii muzyki, podczas którego profesor Wojtas był przewodniczącym komisji. Najpierw musieliśmy rozwiązać zagadkę muzyczną, czyli rozpoznać kompozytora utworu, którego nie poznaliśmy wcześniej, podczas zajęć. Mieliśmy tego dokonać na podstawie całej naszej wiedzy, zdobytej w ciągu czterech lat nauki. Trochę się denerwowałam, mimo że byłam bardzo osłuchana z muzyką, zwłaszcza włoskiego baroku i ukochanym wówczas Beethovenem.
W sali egzaminacyjnej jedna osoba z komisji włączyła wieżę stereo. Z głośnika popłynęły dźwięki jakiejś symfonii. Moja nauczycielka od historii muzyki próbowała mnie naprowadzić i zapytała, jakie instrumenty tam słyszę. „Zdecydowanie bardziej smyczkowe – zauważyłam – Metrum jest trójdzielne. Czajkowski pisał w ten sposób, więc może to on?". „To nie Czajkowski, ale jesteś na dobrej drodze" – odpowiedział ktoś inny. „Brahms!" – wyrwało mi się instynktownie i zobaczyłam, jak siedzący naprzeciwko mnie Dyrektor uśmiecha się z aprobatą. „Tak, to II Symfonia Johannesa Brahmsa" – odpowiedziała pierwsza nauczycielka i zwróciła się do koleżanki obsługującej sprzęt: „Możesz wyłączyć muzykę, bo pani Jola rozpoznała kompozytora".
Musiałam jeszcze odpowiedzieć na dwa pytania. Jedno z nich dotyczyło rozwoju opery narodowej w Europie. Jej przedstawicielami byli między innymi Stanisław Moniuszko i Richard Wagner, który pięć lat później stał się moim ulubionym kompozytorem. Wtedy nie przyszłoby mi to do głowy. Egzamin zdałam celująco i do dziś pamiętam, z jaką satysfakcją profesor Wojtas składał mi gratulacje.
Jako dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej im. Władysława Żeleńskiego w Krakowie profesor Stefan Wojtas pozostał w sercach nie tylko wykształconych przez siebie pianistów. Uczniowie innych wydziałów też odczuwali jego opiekę i wsparcie, choć był jednocześnie bardzo wymagający. Pamięć o nim będziemy pielęgnować.
Jolanta Łada-Zielke