Miasto czarnego smoka
Herb Ornety
Czy są na Warmii miasta pozytywnie nieoczywiste? Orneta z pewnością się do nich zalicza. Wystarczy spojrzeć na herb. Pieczętowano się nim tu już od czternastego wieku.
Na mapie księstwa biskupiego, autonomicznej krainy z przydomkiem odnoszącym się do boskości – na „Świętej Warmii”, zalągł się symbol „spod ciemnej gwiazdy”. Przybrał postać bardziej wiwerna (żmiji) aniżeli lindworma (smoka). Oba smoczaste stwory długo walczyły o względy rycerskiej, a następnie miejskiej heraldyki. Pierwszy – z ostrymi szponami i parą błoniastych skrzydeł. Drugi – w postaci ogromnego węża. Turniej średniowieczne bestiariusze skwitowały werdyktem przemawiającym na korzyść wiwerna. Objął więc patronat nad niewielkim municypium, gdzie wszystko zostało poukładane jak w sennym marzeniu: ratusz, prostokątny rynek, kolorowe kamieniczki…
Zainicjowanie miasta odbyło się według magdeburskiego konceptu przyniesionego przez krzyżaków do ziemi dawnych Prusów, pomiędzy brzegami krótkiej rzeki, erodującej w płaskim sandrze – Drwęcy Warmińskiej. Kto wie, czy wygrana uskrzydlonego smoka w Ornecie, oprócz tutejszej tarczy herbowej, nie przyniosła mu trwałego miejsca w literaturze fantasy, komiksach, grach komputerowych, okładkach muzycznych krążków, a przede wszystkim, czy nie zaowocowała licznymi wizerunkami i mutacjami w animowanych filmach?
Jeśli ktoś jednak uważa, że fantastyczne stwory w popkulturowych produkcjach są bardziej konkretne, a na pewno bardziej popularne niż miasteczko z północnej Polski, niech przyjmie zaproszenie do udziału w eksperymencie. Poszukamy odpowiedzi na pytanie: na ile świat ulega chwilowym modom i złudzeniom, a na ile trwały jest mediewalny mikrokosmos? Jak wykonać doświadczenie? Warto wybrać się do Ornety i skierować kroki ku tutejszej farze. Wygląd potężnej bryły i wnętrza przybytku nie będzie zabawiał nas fantazmatami. Zaprowadzi wprost do nieabstrakcyjnej przeszłości. Sto lat temu Mieczysław Orłowicz, podróżnik z Polski – a tacy nieczęsto bywali wtedy w Prusach Wschodnich – odnotował:
Kociół farny
Kościół farny jest po katedrze fromborskiej najcenniejszym zabytkiem budownictwa gotyckiego kościelnego na Warmii. (…). Między przypory wsunięto w XV w. cały szereg kaplic, stwarzając przez to niejako czwartą i piątą nawę (...). W budowie kaplic to jest oryginalne, że aby nie zasłaniać okien nawy, dachy kaplic urządzono nie nad nimi, ale nad oddzielającymi je ścianami, podczas gdy nad środkiem sklepienia kaplic wypada wszędzie zagłębienie dachu z rynną dla odpływu wody.
Opis brzmi skomplikowanie, zwłaszcza gdy nie widzimy świątynnej ściany. Będąc jednak na miejscu i unosząc głowę ponad ceglany mur dostrzeżemy rząd blaszanych pysków. Stado miedzianych wiwernów obsiadło podnóże dachu i groźnie spogląda pustymi oczodołami. To gargulce – odpływy deszczówki, wzbudzające zachwyt nad kunsztem blacharzy.
Smok – gargulec
Zwięzłość przekazu nie pozwoliła Orłowiczowi na skupienie się na polichromiach. Pełniły one istotną dla wieków średnich rolę tzw. Biblii ubogich, a raczej niepiśmiennych. Obraz miał im zastąpić słowa. Są tu m.in.: pochodzące z XV w. przedstawienia panien roztropnych i głupich oraz prostokątne malowidło ze sceną wypędzenia przez Jezusa przekupniów ze Świątyni. Wśród nośnych dydaktycznie prezentacji jednakże ukryto kuzynów wiwerna. Duże wrażenie robią oblicza diabłów okalające otwory tzw. holośników znajdujących się na wspornikach sklepienia. W tym miejscu należy wyjaśnić, czym były owe akustyczne cuda? „Holośniki” to stosowane niegdyś wzmacniacze dźwięku, ceramiczne naczynia wmurowywane w ściany bądź, jak w Ornecie, we wsporniki krzyżowych sklepień. Zapewniały one donośny i wyraźny głos kapłanom sprawującym liturgię.
Autor „Ilustrowanego Przewodnika po Mazurach Pruskich i Warmii” (1923 r.) żył w epoce przedinternetowej, zajmował się krajoznawstwem i nie zaprzątał sobie głowy lajkami w mediach społecznościowych. Gdyby żył współcześnie,być może obrazki z wędrówek publikowałby na Facebooku. Orłowicz opisał jeszcze jedną, kuriozalną, rzecz związaną z orneckim kościołem pw. Jana Chrzciciela: Dookoła kaplic biegnie fryz późnogotycki z cegły z płaskorzeźbami głów męskich i kobiecych. W ten sposób dał dowód na to, że Facebook istniał już sto lat temu. Więcej, na pewno powstał w średniowieczu, ale na skutek braku sieci, adresów IP i infrastruktury telekomunikacyjnej pozostał w Ornecie w zalążkowej formie. Na „zdjęciach profilowych” utrwalonych w cegle, mimo słabej „rozdzielczości”, dostrzec można indywidualne cechy mieszczan.
Twarze mieszczan
Anonimowi kupcy i rzemieślnicy z kościelnej ściany przyjaźnie patrzą nam prosto w oczy. Być może pragną zakomunikować: „Nie ulegliśmy tanim mirażom. Byliśmy solidni i wytrwali”. Zaiste – wznieśli gmach, który mimo przetaczających się nad Ornetą dziejowych burz przetrwał wielki. Podobnie ocalał tu jedyny na Warmii gotycki ratusz. Nie zachował się natomiast dawny zamek biskupi. Miasto utrzymało średniowieczny układ urbanistyczny i kontynuuje dawną symbolikę z wiwernem w roli głównej.
Jerzy Necio