Czy byłeś w ostatnią niedzielę w kościele?…
Przez kilka tygodni przed jesiennymi wyborami do Bundestagu życie społeczne w Niemczech naznaczone było agitacjami, wywiadami, spotkaniami z wyborcami, pełnymi obietnic mowami (jak łatwo coś przyrzekać, kiedy nie daje się ze swego, lecz z dobra wspólnego) i politycznymi talk-show.
Telewizyjnego pojedynku między kandydatami na urząd kanclerski, Angelą Merkel i Martinem Schulzem, oczekiwano z napięciem podobnym występowi narodowej drużyny piłkarskiej na mundialu. Czworo dziennikarzy stawiało pytania dotyczące życia gospodarczego, społecznego i relacji międzynarodowych. Dyskusja utrzymana była w granicach poprawności, nie było bezczelnych personalnych ataków, jak to się zdarza w przedwyborczej kampanii w USA. Tematyka i jakość polemiki nie podrywały z fotela. Zaskoczeniem okazało się dopiero pytanie postawione przez prowadzącą dyskusję Sandrę Maischenberger, którego żaden z kandydatów na kanclerza z pewnością się nie spodziewał: „Czy była Pani/Pan dzisiaj w kościele?”. Nadmieńmy, że oboje politycy są chrześcijanami wyznania ewangelickiego. Kanclerz Merkel wstrzymała na chwilę oddech i powiedziała: „Nie”. Również M. Schulz nie uczestniczył w niedzielnym nabożeństwie. Nadmienił jednak, że w sobotę był przy grobie zmarłego dziennikarza i wydawcy FAZ Franka Schirmersa i wstąpił do tamtejszego kościoła Zbawiciela. Na to dictum kanclerz Merkel przypomniała sobie, że też była w sobotę na cmentarzu przy grobie ojca z okazji rocznicy jego śmierci. M. Schulz, który jako wielki dygnitarz Unii Europejskiej zapowiadał usunięcie z miejsc publicznych wszystkich krzyży, usiłował zdobyć jeszcze kilka punktów wyborczych stwierdzeniem: „Ale prywatnie (im stillen Kämmerchen) oboje się dziś przecież modliliśmy”. „Mama Narodu” (Mutti Angela) skinęła potakująco głową. Oczywiście dajemy tym zapewnieniom wiarę, dlaczego nie?
Ogromna szkoda, że żaden z pozostałych moderatorów nie podążył śladem tak ważnego pytania dotyczącego wiary. Tylko Tomasz Gottschalk uczestniczący w późniejszej dyskusji dotknął tego ważnego problemu. Wyraził żal, że tego wątku nie kontynuowano. Przecież w toczącej się od lat dyskusji o miejscu i roli islamu w Niemczech i obawach, że ono zdominuje religię chrześcijańską, istotne jest, byśmy uświadomili sobie, co to znaczy być autentycznym chrześcijaninem z przekonania, a nie tylko z metryki lub z racji tradycji kulturowej, oraz by wypełniać wynikające z wiary praktyki religijne. Niepokoi bowiem fakt, że w europejskich krajach meczety są pełne, a kościoły coraz bardziej puste, a nawet wyprzedawane, zamieniane na domy kultury i restauracje, bądź wyburzane.
Pozwalam sobie stwierdzić, że dla przyszłości Europy byłoby sprawą nader dobrą i chwalebną, gdyby politycy, i nie tylko oni, lecz wszyscy chrześcijanie w krajach Unii na tego rodzaju pytania o uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii szczerze mogli odpowiedzieć: „Tak”.
Właściwie co niedzielę bierzemy udział w plebiscycie: „Jakiej Europy chcemy − chrześcijańskiej, muzułmańskiej czy ateistycznej? Co niedzielę – idąc do kościoła na liturgię albo wybierając „lepsze atrakcje” (hobby, kult ciała, praca w ogrodzie, sport, turystyka itp.) − za każdym razem automatycznie odpowiadamy na dwa fundamentalne pytania: 1. Czy jesteś prawdziwym chrześcijaninem, czyli uczniem Jezusa Chrystusa? 2. Czy jesteś za Europą o wartościach chrześcijańskich?
Rzymski cesarz Dioklecjan wydał w 303 roku dekret zabraniający chrześcijanom gromadzić się dla celów kultu i nakazujący usunąć wszystkie miejsca ich niedzielnych spotkań. Szczególnie w prowincji północnej Afryki cesarscy urzędnicy gorliwie pilnowali, by przestrzegano tych przepisów.
12 lutego 304 roku postawiono przed trybunałem rzymskiego prokonsula Anulinusa w Kartaginie 49 chrześcijan (31 mężczyzn, 18 kobiet) z Abiteny (dzisiejsza Tunezja) oskarżonych o udział w nielegalnym „niedzielnym zgromadzeniu”. Zostali aresztowani razem z kapłanem podczas Eucharystii w domu Octaviusa Felixa. Na pytanie, dlaczego gromadzili się wbrew cesarskiemu zakazowi, zgodnie oświadczają, iż nie mogą respektować woli cesarza, ponieważ to, że się jest chrześcijaninem, jest równoznaczne z udziałem w eucharystycznej celebracji. „Jesteśmy chrześcijanami! Nie możemy postępować inaczej, jak tylko przestrzegać wiernie świętego prawa Pana aż do przelania krwi!”.
Kapłan Saturninus rzekł: „Ponieważ nie można zaprzestać sprawowania Uczty Pana (Dominicum). Tak nakazuje prawo, tak uczy prawo”. Lektor Emeritius, biorąc na siebie całą odpowiedzialność powiedział: „Tak, to w moim domu odbywają się te zgromadzenia, ja jestem tu sprawcą. W moim domu sprawowaliśmy niedzielną Eucharystię. Nie mogłem inaczej postąpić jak tylko przyjąć mych braci; nie mogłem inaczej postąpić, ponieważ my nie potrafimy żyć bez sprawowania Uczty Pana (quoniam sine dominico nom possumus)”.
Młoda dziewczyna Wiktoria, namawiana przez sędziego, by posłuchała rodzonego brata doradzającego jej odstępstwo od wiary dla ratowania życia, dzielnie odrzekła: „Nie chcę, bo jestem chrześcijanką, a moimi braćmi są ci, którzy strzegą przykazań Bożych. Jest to moje osobiste przekonanie; nigdy się nie zmieniłam, albowiem byłam na zgromadzeniu i z braćmi celebrowałam Pamiątkę Pana, ponieważ jestem chrześcijanką!”.
Nawet dzieci nie dały się zastraszyć widmem tortur i śmierci poniesionej przez dorosłych poprzedników. Chłopiec Hilarianus odpowiedział: „Jestem chrześcijaninem i dobrowolnie oraz z własnej woli spieszyłem na zgromadzenie eucharystyczne wraz z ojcem i braćmi. (…) Czyń to, co chcesz czynić, bo jestem chrześcijaninem”. Prokonsul postawił także sprytne pytanie Feliksowi: „Nie pytam o to, czy jesteś chrześcijaninem, ale tylko o to, czy organizowałeś zgromadzenie lub czy posiadasz jakieś pisma?” Odpowiedź Feliksa jest jednoznaczna: „Zgromadzenie celebrowaliśmy uroczyście i z najwyższą radością; zawsze schodzimy się razem na czytanie słowa Pańskiego i sprawowanie Pamiątki Pana”.
Warto odnotować znamienną uwagę redaktora „Akt Męczenników”, wtrąconą po zacytowanym wyżej pytaniu prokonsula: „Co za głupie i godne śmiechu pytanie sędziego! Mówi bowiem: Zamilcz o tym, czy jesteś chrześcijaninem. Dodaje jednak: Powiedz, czy byłeś na niedzielnym zgromadzeniu. Tak jakby chrześcijanin mógł istnieć bez niedzielnej Uczty Pana albo Uczta Pana mogła być celebrowana bez chrześcijanina! Czy nie wiesz, szatanie, że chrześcijanin ma swoją rację bytu w niedzielnej Uczcie Pana, a niedzielna Uczta Pana w chrześcijaninie, i że jedno bez drugiego nie może istnieć?”
Wszyscy ponieśli śmierć męczeńską!
ks. dr hab. Jerzy Grześkowiak